Gdy Lou straciła pracę, naszły ją obawy o przyszłość rodziny, jej dochody były ważną pozycją w domowym budżecie. Jak miała znaleźć nową posadę bez odpowiedniego wykształcenia, z doświadczeniem pracy jedynie w kawiarni? Dlatego propozycję dobrze płatnej pracy: opieki na mężczyzną z porażeniem czterech kończyn, potraktowała jak dar. Lou szybko przekonała się, że nie będzie to łatwy zarobek, a rozgoryczony Will nieraz zepsuje jej pogodny nastrój. Coś jednak zaczęło się zmieniać, Will wpuścił Lou do swojego świata i pozwolił poznać się od lepszej strony. Kiedy dziewczyna poznaje jego tajemniczą umowę z rodzicami, dokłada wszelkich starań, by Will odzyskał znów radość życia. Ale czy to wystarczy?
Brzmi jak początek przejmującego romansu, prawda? Ja w każdym razie tak się nastawiłam. I musiałam z niechętnym uznaniem przyznać, że ta historia to zdecydowanie coś więcej niż powieść o miłości. Oryginalny tytuł lepiej oddaje treść książki, pozwala na domysły, kto na kogo miał wpływ... Will był aktywnym, bogatym, przystojnym i pewnym siebie mężczyzną, który od życia brał, na co miał ochotę. Wypadek zmienił wszystko, Will stał się całkowicie zależny od innych i po dwóch latach miał dość takiego życia. Kalectwo zmusiło go, by został człowiekiem, jakim nigdy nie chciał być. Spotkanie Lou, choć wymuszone, wniosło w jego ponure życie trochę słońca. Ale nie tylko ona sprawiała, że się zmieniał, on też miał na nią duży wpływ, próbował jej pomóc zrozumieć, że jeszcze wszystko może zmienić, podczas gdy on nie miał już tej możliwości. Mógł samodzielnie podjąć już tylko jedną ważną decyzję. Czy słuszną?
"Zanim się pojawiłeś" jest głosem w dyskusji próbującej ustalić, czy człowiek ma prawo decydować o zakończeniu swojego życia. Czy osoba, której całe życie było niesamowitą przygodą, a teraz jest przykuta do wózka, zdana na łaskę lekarzy, pielęgniarek, opiekunów, może zdecydować, że to nie ma sensu i nie chce takiego istnienia. Nie potrafię zrozumieć takiego podejścia. Nawet nie chcę się zastanawiać, jak sama bym się czuła w takiej sytuacji. Książkę czytałam z ostrożnym optymizmem i nadzieją na szczęśliwe zakończenie.
Jojo Moyes stworzyła piękną historię o miłości, która ma do pokonania przeszkody, by móc trwać dalej. Lou i Will- tacy odmienni, a jednak podobni do siebie. Głównym narratorem jest Lou, lecz w kilku rozdziałach oddaje głos innym, byśmy mogli spojrzeć na historię z różnych perspektyw. Autorka pokazywała różne racje, jednak ja ciągle obstawałam przy swojej wersji zakończenia: musi być happy end! I wiecie co? Wiecie?
Jojo Moyes stworzyła piękną historię o miłości, która ma do pokonania przeszkody, by móc trwać dalej. Lou i Will- tacy odmienni, a jednak podobni do siebie. Głównym narratorem jest Lou, lecz w kilku rozdziałach oddaje głos innym, byśmy mogli spojrzeć na historię z różnych perspektyw. Autorka pokazywała różne racje, jednak ja ciągle obstawałam przy swojej wersji zakończenia: musi być happy end! I wiecie co? Wiecie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz! :)