Piętnastoletni
Chris. Dwunastoletnia Cathy. Pięcioletnie bliźnięta: Carrie i Cory. Gdy umiera
ich ukochany ojciec, matka nie jest w stanie utrzymać domu i spłacać długów,
szuka więc pomocy u swoich rodziców. Wyrzekli się jej, gdy wzięła ślub z
zakazanym mężczyzną, a teraz Corrine próbuje odzyskać ich przychylność. By to
zrobić, udaje przed ojcem, że nie ma dzieci. Jej matka uczestniczy w spisku,
pozwalając dzieciom ukryć się w nieużywanym pokoju i bawić się na poddaszu.
Chwilowe rozwiązanie przechodzi w kolejne tygodnie, miesiące, lata…Co dzieje
się głowach dzieci, które pozostają w zamknięciu, skazane tylko na swoje
towarzystwo?
„Kwiaty
na poddaszu” to książka, która pojawiła się już na bardzo wielu blogach,
dlatego chciałam wreszcie sama sprawdzić, jakie wrażenie zrobi na mnie ta
historia. Kiedyś czytałam książkę o podobnej tematyce- „Pokój” Emmy Donoghue, która
poruszyła mnie do głębi. Czy tak było i w tym przypadku?
Powieść Virginii Andrews zaczyna się opisem szczęśliwego życia kochającej rodziny. Nagła śmierć ojca sprawia, że sielskie dzieciństwo czwórki dzieci zmienia się w koszmar. Zamknięte, z nadzieją czekają na zmianę sytuacji, ufnie wierząc w zapewnienia matki, szukając dla siebie coraz to nowych rozrywek. Z biegiem czasu przyzwyczajają się do swojego więzienia, wypracowują dzienną rutynę. Wizyty matki, zresztą coraz rzadsze, przestają cieszyć, jak dawniej. Dzieciom brakuje świeżego powietrza, słońca, kontaktu z rówieśnikami. Powoli więdną, jak kwiaty pozbawione światła. W czwórkę nie stworzą społeczeństwa, starsze rodzeństwo nie zastąpi rodziców…
Myślałam, że wiem, czego się spodziewać po książce, że to zamknięcie paradoksalnie służy dobru dzieci, czekałam na dzień, kiedy pewne siebie i swojej wartości dla rodziny, będą mogły opuścić swoje więzienie. Zostałam zaskoczona, porażona kolejnymi zdarzeniami, których nigdy w życiu nie byłabym w stanie przewidzieć. Zadawałam sobie pytanie, czy ludzki charakter może się tak diametralnie zmienić, będąc pod wpływem pewnych bodźców, czy może niektóre zachowania, uśpione w czasie dobrobytu, dochodzą do głosu, gdy trzeba walczyć o przywileje. Nie mogłam uwierzyć, że matce tak łatwo przyjdzie udawanie, że nie ma dzieci. Że babce religia przysłoni uczucia do wnuków.
Nie mogę pominąć kazirodztwa, które ma w książce ogromnie znaczenie. Pokazane zostało jako zło w oczach Boga i ludzi. Co powoduje, że osoby będące rodziną, nagle zaczynają widzieć w sobie partnerów, osoby atrakcyjne seksualnie? Czy można to tłumaczyć surowym wychowaniem i samotnością? Czy ich wybór jest najlepszy, bo tak dyktuje im serce, czy może najlepszy, bo jedyny możliwy?
To mocna książka, która wstrząsa i porusza, nie da się przejść obok opisanej historii obojętnie. Mam nadzieję, że to tylko fikcja literacka, że żadna matka nie byłaby w stanie zrobić swoim dzieciom tego, co Corrine… Po takim zakończeniu, mam ochotę na ciąg dalszy sagi.
Książki Virginii C. Andrews:
Powieść Virginii Andrews zaczyna się opisem szczęśliwego życia kochającej rodziny. Nagła śmierć ojca sprawia, że sielskie dzieciństwo czwórki dzieci zmienia się w koszmar. Zamknięte, z nadzieją czekają na zmianę sytuacji, ufnie wierząc w zapewnienia matki, szukając dla siebie coraz to nowych rozrywek. Z biegiem czasu przyzwyczajają się do swojego więzienia, wypracowują dzienną rutynę. Wizyty matki, zresztą coraz rzadsze, przestają cieszyć, jak dawniej. Dzieciom brakuje świeżego powietrza, słońca, kontaktu z rówieśnikami. Powoli więdną, jak kwiaty pozbawione światła. W czwórkę nie stworzą społeczeństwa, starsze rodzeństwo nie zastąpi rodziców…
Myślałam, że wiem, czego się spodziewać po książce, że to zamknięcie paradoksalnie służy dobru dzieci, czekałam na dzień, kiedy pewne siebie i swojej wartości dla rodziny, będą mogły opuścić swoje więzienie. Zostałam zaskoczona, porażona kolejnymi zdarzeniami, których nigdy w życiu nie byłabym w stanie przewidzieć. Zadawałam sobie pytanie, czy ludzki charakter może się tak diametralnie zmienić, będąc pod wpływem pewnych bodźców, czy może niektóre zachowania, uśpione w czasie dobrobytu, dochodzą do głosu, gdy trzeba walczyć o przywileje. Nie mogłam uwierzyć, że matce tak łatwo przyjdzie udawanie, że nie ma dzieci. Że babce religia przysłoni uczucia do wnuków.
Nie mogę pominąć kazirodztwa, które ma w książce ogromnie znaczenie. Pokazane zostało jako zło w oczach Boga i ludzi. Co powoduje, że osoby będące rodziną, nagle zaczynają widzieć w sobie partnerów, osoby atrakcyjne seksualnie? Czy można to tłumaczyć surowym wychowaniem i samotnością? Czy ich wybór jest najlepszy, bo tak dyktuje im serce, czy może najlepszy, bo jedyny możliwy?
To mocna książka, która wstrząsa i porusza, nie da się przejść obok opisanej historii obojętnie. Mam nadzieję, że to tylko fikcja literacka, że żadna matka nie byłaby w stanie zrobić swoim dzieciom tego, co Corrine… Po takim zakończeniu, mam ochotę na ciąg dalszy sagi.
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Książki Virginii C. Andrews:
- Moja słodka Audrina
- cykl: Rodzina Cutlerów
1. W rękach losu
2. Sekrety poranka
3. Dziecko grzechu
4. Nocne szepty
5. Czarna godzina
- cykl: Rodzina Landry
1. Ruby
2. Perła we mgle
3. Cały ten blichtr
- cykl: Rodzina Loganów
1. Melody
- cykl: Rodzina Hudsonów
1. Na imię mi Rain
2. Uderzenie gromu
3. W oku cyklonu
4. W blasku tęczy
- cykl: Rodzina Dollangangerów
1. Kwiaty na poddaszu
2. Płatki na wietrze
3. A jeśli ciernie
4. Kto wiatr sieje...
5. Ogród cierni
- cykl: Rodzina Casteel
1. Rodzina Casteel
2. Mroczny anioł
3. Upadłe serca
4. Bramy raju
5. W matni marzeń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz! :)